Śląski rynek pracy BSS: języki, 50+ i dywersyfikacja

W ubiegłym tygodniu odbyła się w Międzynarodowym Centrum Kongresowym druga edycja konferencji Silesia HR Trends. Jedna z sesji tematycznych była poświęcona zasobom ludzkim w kontekście działania sektora nowoczesnych usług biznesowych (BSS, Business Services Sector). 

Od lewej: Anna Mirek, Agnieszka Orszulak, Tomasz Papaj, Mateusz Skowroński, Riccardo Zinno
Od lewej: Anna Mirek, Agnieszka Orszulak, Tomasz Papaj, Mateusz Skowroński, Riccardo Zinno

W sesji „BPO i SSC siłą śląskiego rynku pracy” wzięli udział przedstawiciele trzech firm z sektora, jak również przedstawiciel urzędu miasta i lokalnej uczelni. Tematem ich rozmów były przede wszystkim kompetencje pracownicze, możliwość pozyskiwania do pracy osób w wieku 50+ oraz wyzwania stojące przed branżą.

Liczy się język, ale jest z nim problem

Wszyscy uczestnicy debat zgodnie stwierdzili, że atutem kandydatów jest znajomość języków obcych. Firmy z branży nowoczesnych usług biznesowych pracują głównie dla klientów międzynarodowych, więc znajomość języka angielskiego jest pierwszym podstawowym kryterium przyjęcia do pracy. Do tego dochodzi umiejętności władania innymi językami. Jak ocenia Agnieszka Orszulak, główny menedżer w Eurofins, liczą się głównie języki europejskie, a nie egzotyczne. – W cenie są języki rzadkie, czyli takie, których nie uczy się ani w szkołach, ani na uczelniach, np. język niderlandzki, czy języki skandynawskie.

Dostępność kadr z określonymi umiejętnościami językowymi jest jednocześnie wyzwaniem dla rozwoju przedsiębiorstw. Przedstawicielka Eurofins wskazuje, że największym problemem jest dostępność pracowników władających językami popularnymi, czyli tych, których uczymy się w szkołach. – Chodzi o francuski i niemiecki. Wynika to z faktu, że są to kraje dość duże. I gdy zaczynamy dostarczać usługi do tych państw, to potrzebujemy nie dwóch, trzech osób z językiem francuskim, ale 20-30. I ta skala nastręcza największych problemów – mówi Agnieszka Orszulak.

Jednak zdziwienie może wywołać fakt, że nawet z językiem angielskim jest pewien problem. – Poszukujemy obecnie rekruterów, osób odpowiadających za grupowe zakupy i trudno jest znaleźć kandydatów z przyzwoitym poziomem j. angielskiego, który pozwoliłby im realizować wspomniane procesy dla innych krajów europejskich – dodaje Orszulak i potwierdza, że jeżeli chodzi o pozostałe kwalifikacje, to wciąż ogromny popyt na pracowników notuje sektor IT. W kwestii przygotowania do pracy i rozwinięcia umiejętności technicznych, firmy zazwyczaj oferują zestaw szkoleń, a pracę operacyjną zaczyna się po ok. 2 miesiącach. – Pierwsze tygodnie to szkolenia. Niestety języka obcego nie nauczymy w dwa miesiące – kwituje główny menedżer Eurofins.

Uczestnicy debaty wskazywali, że znacznie więcej czasu zajmuje nauczenie pracownika kompetencji miękkich (np. komunikacji, pracy w zespole) i języków, niż np. umiejętności technicznych, które znacznie szybciej można przyswoić. W tym kontekście wypowiedział się Tomasz Papaj z Katedry Zarządzania Przedsiębiorstwem i Zakładu Zarządzania Jakością na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. – Mówimy tu o luce kompetencyjnej. Uczelnie nie nadążają, jeśli chodzi o nauczanie i pewnie zawsze tak będzie. Pewnym rozwiązaniem są kierunki zamawiane, chociażby na studiach podyplomowych czy doktoranckich, co np. realizujemy z firmą ING. Należy też pamiętać, że uczelnia nie do końca przekazuje wiedzę bardzo specjalistyczną. To firmy ostatecznie formują swoich pracowników pod kątem określonych umiejętności – stwierdził wykładowca UE.

Z kolei przedstawiciel katowickiego magistratu starał się ponownie zwrócić uwagę na potrzebę kształcenia językowego. – Polskie uczelnie nie różnią się tak bardzo poziomem nauczania i powiedzmy sobie szczerze, nie każde centrum usług potrzebuje pracowników z tytułem doktora czy nawet magistra. Znacznie ważniejsze są umiejętności językowe i w tym aspekcie widziałbym możliwości poprawy – powiedział Mateusz Skowroński, naczelnik Wydziału Obsługi Inwestorów Strategicznych w Urzędzie Miasta Katowice.

Rozwiązaniem pracownicy zagraniczni

Tomasz Papaj wskazuje, że coraz więcej osób z zagranicy studiuje w Katowicach i oni również mogą być narybkiem dla branży nowoczesnych usług biznesowych. Dotyczy to w szczególności studentów z Ukrainy. – Oni niekoniecznie chcą wracać do swojego kraju. Ich wiedza na temat rynków wschodnich i znajomości mogą być istotne dla naszych firm zatrudniających.

Tę szansę widzi również jeden z największych katowickich pracodawców z branży. – W ING otworzyliśmy się na pracowników zagranicznych, głównie z Ukrainy, przez których nasz kraj jest postrzegany, jako dobre miejsce pracy – mówi Anna Mirek, head of communications & human resources w ING Services Polska. Jednocześnie padło stwierdzenie, że nie jest to już pracownik bardzo tani. – Jeśli porównamy standard życia na Ukrainie i wysokość tamtejszych podatków, a następnie przedstawimy warunki płacenia podatków w Polsce oraz dodatki do wynagrodzenia i świadczenia, których koszt musi ponosić pracodawca, to przestajemy być atrakcyjni – twierdzi Mirek.

Ukraina jest jednak nadal dominującym rynkiem, z którego firma czerpie zagranicznych pracowników. Ekspert ING podaje, że tylko w bieżącym roku, od stycznia do października, w samych Katowicach liczba wniosków o rejestrację pobytu dla Ukraińców wzrosła dwuipółkrotnie. – Jednak rodzi się pytanie, czy my, jako kraj i pracodawcy, jesteśmy gotowi na przyjęcie tych ludzi – zastanawia się przedstawicielka ING Services Polska.

Zdecydowanie w tej kwestii wypowiedział się Mateusz Skowroński. – Powinniśmy zastanowić się, jak zagospodarować tutejsze zasoby ludzkie, w tym również pracowników 50+, a niekoniecznie nad tym, jak i skąd ściągnąć pracowników zagranicznych.

Po części wtórował mu przedstawiciel Unilever, który stwierdził, że zagraniczni pracownicy są potrzebni firmie, ale nie można nastawiać się jedynie na Ukraińców. Firma kilka lat temu uruchomiła w mieście wielospecjalistyczny Katowice Hub, gdzie ok. 6% kadr to obcokrajowcy, z czego większość pochodzi z Europy Zachodniej.  – W dużej mierze znaleźliśmy ich tu, na miejscu, bez konieczności ściągania z zagranicy – zdradził Ricardo Zinno, HR business partner manager w Katowice Hub firmy Unilever i dodał, że wbrew pozorom różnorodność międzynarodowa pracowników to zaleta. – Pracownicy pochodzący z wielu kultur tworzą pewien mix, z którego firma może w lepszy i bardziej efektywny sposób korzystać. Takimi ludźmi łatwiej zarządzać, gdyż są bardziej otwarci. Jednym z naszych wymogów przy rekrutacji jest posiadanie przez kandydatów doświadczenia w pracy lub nauce za granicą i współpracy z innymi nacjami – powiedział Zinno.

ING Services Polska widzi pracę w globalnym otoczeniu jako zachętę dla kandydatów. – Każdy pracownik w naszej firmie wie, jak to jest współpracować z osobami innych narodowości. Jesteśmy międzynarodową firmą i wyjazdów służbowych jest bardzo dużo. Tylko w tym roku wykonaliśmy 900 delegacji – mówi Anna Mirek.

Pracownicy 50+ na ratunek?

Coraz częściej w kontekście sektora nowoczesnych usług biznesowych i rosnącego zapotrzebowania na pracowników mówi się o potrzebie sięgnięcia po nieco starszych uczestników rynku pracy. Szef Wydziału Obsługi Inwestorów Strategicznych w magistracie podał przykład firm zagranicznych, które zainteresowane inwestowaniem w Katowicach były początkowo zdziwione, że do pracy oferuje im się studentów i absolwentów. – W wielu tego typu centrach usług na świecie pracują ludzie bez dyplomu magistra. W naszym kraju konieczność zatrudniania osób po studiach wynika z wymogu znajomości języków obcych, a ta – u osób młodych – jest znacznie wyższa niż u starszych pracowników. Jednak wraz ze zmniejszaniem się dostępności kadr, pracodawcy zapewne zainteresują się również osobami w wieku 50+.

Właśnie mała znajomość języków obcych oraz nieco słabsze umiejętności obsługi komputera wskazywane są jako przeszkoda w zatrudnianiu osób po pięćdziesiątce. Agnieszka Orszulak widzi szansę na wykorzystanie doświadczonych kadr, ale nie od razu. – Zatrudnienie takich osób wymaga dostosowania naszych procesów rekrutacji i systemu szkoleń. Nie nauczymy ich władać językiem, ale po naszej stronie leży ustawienie procedur, aby nawet bez znajomości j. angielskiego mogły wykonywać część zadań.

Anna Mirek oceniła, że największą zaletą pracowników w wieku 50+ to umiejętności, których często nie posiadają młodzi. – Starsze osoby potrafią pracować w grupie, są bardzo związane z miejscem pracy. Zatem ich kompetencje miękkie są na zdecydowanie wyższym poziomie, a technicznie jesteśmy w stanie wyszkolić taką osobę, tylko musimy być do tego dobrze przygotowani.

Tomasz Papaj widzi możliwość pracy dla osób 50+ w centrach usług wspólnych dla sektora administracji publicznej, które świadczą usługi jedynie w języku polskim.

Siła dywersyfikacja

Uczestnicy panelu dyskusyjnego widzą przyszłość sektora nowoczesnych usług biznesowych w jasnych barwach. Jednak by być pewnym stabilności lokalnej gospodarki, eksperci wskazują na konieczność zróżnicowania jej struktury, aby nie doszło do sytuacji sprzed lat, kiedy region był oparty na jednej branży, czyli przemyśle ciężkim.

– Na szczęście Katowice i aglomeracja mają bardzo dobrze zdywersyfikowaną strukturę gospodarki od przemysłu ciężkiego poprzez przemysł motoryzacyjny, rozwinięty sektor energetyczny, przemysł budowy maszyn, elektroniczny, a nawet spożywczy. Dzięki temu powinniśmy być bardziej odporni na zachwiania gospodarki. Powinniśmy również wspierać nowe branże. W tej chwili skupiamy się na promocji klastra nanotechnologicznego – ocenia Matusz Skowroński.

Przedstawiciel Unilever zwrócił również uwagę na potrzebę dywersyfikacji wewnątrz sektora nowoczesnych usług biznesowych podając przykład technologii informatycznych, których świadczenie stało się dla miasta w ostatnich latach specjalizacją. Oprócz Katowic, Unilever posiada swoje centrum również w indyjskim Bangalore. I choć w stolicy województwa śląskiego firma skupia się przede wszystkim na dostarczaniu rozwiązań z zakresu łańcucha dostaw, to świadczy również inne usługi, w tym finansowe i informatyczne. – Pewnym wyzwaniem może być branża IT. Trudno sobie wyobrazić sytuację, kiedy pracownicy w Bangalore będą drożsi niż ci w Katowicach. A poziom ich umiejętności jest zbliżony – podpowiada Ricardo Zinno.

Poprzedni artykułDrugi etap Franciszkańskiego już gotowy
Następny artykułEcho Investment zapowiada szybką realizację projektów po zakupieniu działki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz
Proszę, wpisz tu swoje imię